Konserwatyzm
środa, 12 maj 2010 15:46

Konserwatyzm a demokracja

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Dlaczego konserwatyzm jest krytyczny wobec demokracji?

Sądzę, że bardzo dobrze ujął to prof. Jacek Bartyzel w tekście "Konserwatywny paradygmat"

Demokracja konserwatyście jawi się "jako odrzucenie woli Boskiej, a zastąpienie jej przez zrelatywizowany do jednostkowych lub grupowych interesów porządek moralno-prawny".

Jednak pojęcie "demokracja" nie jest ścisłe i dokładnie określone. Racjonalny krytycyzm wobec demokracji powinien skłaniać do prób jej kształtowania zgodnie z uznawanymi wartościami.

Tymczasem patrząc wstecz konserwatyści pozbawiają się możliwości wpływu na kierunek zmian. Potwierdza się tu niestety słuszność krytyki Hayek'a o której pisałem wcześniej.

Na dodatek konserwatyzm jako obrona tradycji staje się śmieszny, broniąc czegoś, czego nie ma.

We współczesnej Europie panuje bowiem liberalna demokracja. A ostatnie rządy autorytarne należały do faszystów lub komunistów. Doprawdy trudno tego nie zauważyć….

Stanowisko Kościoła Katolickiego

Inaczej niż konserwatyści postępował Jan Paweł II. Wchodził on w dialog ze współczesnością, stawiając przed nią wymagania. Mówił on w czasie przemówienia w Sejmie: "pojawia się dzisiaj nie mniej poważna groźba zanegowania podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej ludzkiej istoty: jest to groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym, który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu w sposób radykalny zdolność rozpoznawania prawdy. Jeśli bowiem „nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm".

Nie należy tego odczytywać jako krytyki demokracji w swej istocie, ale jako próbę wpłynięcia na kształt demokracji. Jest to de facto krytyka demokracji liberalnej! Chciałbym w tym miejscu polecić tekst Piotra Wróbla "Czy możliwy jest sojusz liberalizmu i chrześcijaństwa?". Autor pisze w nim między innymi:

"Bardzo prostego, acz trafnego zdefiniowania [pojęć demokracji i liberalizmu] dokonał Giovanni Sartori w dziele "Teoria demokracji". Uznał on, że demokracja skupia swoją uwagę na problemie równości i procedur ją zapewniających, natomiast liberalizm angażuje swe siły w poszerzaniu wolności indywidualnej. Istnieje przeto naturalne i trwałe napięcie pomiędzy demokracją, która w imię równości jest skłonna poświęcić jakiś zakres wolnoś-ci indywidualnej, a liberalizmem, który w imię wolności indywidualnej nie baczy na wytwarzane przez siebie nierówności społeczne, szczególnie ekonomiczno-bytowe."

To właśnie sojusz demokracji i liberalizmu skutkuje relatywizmem. Liberalizm bowiem jako utopia uznająca możliwość bezkonfliktowego współistnienia ludzi o różnych poglądach, wymusza ich relatywizację. Kościół odrzuca relatywizm, ale nie odrzuca demokracji!

Akceptacja dla demokracji ze strony Jana Pawła II nie jest jedynie opinią autorytetu głoszoną do swych rodaków. Jednoznaczne stanowisko w tej sprawie zawarto w papieskich encyklikach:

"Kościół docenia demokrację jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także – kiedy należy to uczynić – zastępowania ich w sposób pokojowy innymi. Nie może zaś demokracja sprzyjać powstawaniu wąskich grup kierowniczych, które dla własnych partykularnych korzyści albo dla celów ideologicznych przywłaszczają sobie władzę w Państwie.”[Centesimus annus]. „Normy, o których mowa stanowią bowiem solidny fundament i trwałą gwarancję sprawiedliwego i pokojowego współżycia ludzi, a tym samym prawdziwej demokracji”. [Veritatis Splendor]

Odrzucając to stanowisko konserwatysta funkcjonujący w kraju o silnej, katolickiej tradycji przeczy samemu sobie, traktując religijną doktrynę jak supermarket w którym wybiera sobie z półek do koszyka to co mu pasuje.

Chrystus powiedział: "cokolwiek zwiążecie na Ziemi będzie związane w niebie". Z chwilą gdy Kościół zaakceptował demokrację jako sposób sprawowania władzy – monarchistycznych rojeń konserwatystów nie da się bronić nawet stwierdzeniem iż władza pochodzi od Boga.

 

W poszukiwaniu uniwersalnych wartości

Warto zwrócić uwagę na pewną istotną cechę wystąpień Papieża Jana Pawła II w sprawie demokracji. Nie ulega wątpliwości iż jego wypowiedzi są formułowane w oparciu o personalizm i etyczny absolutyzm. A jednak użyte sformułowania mają charakter otwarty a argumentacja opiera się o powszechnie przyjęte wartości (sprawiedliwość, pokojowe współistnienie, koncepcja osoby zawarta w "Deklaracji Praw Człowieka"). To nam pokazuje jak można unikać konfliktów i pozostać tolerancyjnym, bez popadania w relatywizm. Inaczej mówiąc: jak pozostać demokratą nie będąc liberałem. Dalszych wskazówek należy szukać wprost w Ewangelii. Gdy Chrystus mówił o tym iż należy oddać Bogu co boskie, a cesarzowi co cesarskie – wskazał też na ograniczoność władzy świeckiej. Minimalizacja i decentralizacja władzy zmniejsza pole możliwych konfliktów.

A tam gdzie te konflikty się pojawiają należy poszukiwać kompromisu, który każdy może uznać za zgodny ze swymi przekonaniami. W wielu przypadkach wychodząc ze zupełnie innych przesłanek można bowiem dojść do bardzo podobnych wniosków (czego konserwatyści zdają się także nie dostrzegać).

Odrzucenie demokracji, a nawet tylko demonstracyjna nieufność wobec niej sprawia iż konserwatyści tracą możliwość uczestniczenia w tego rodzaju fundamentalnych sporach. A przecież trudno demokrację uznać za tak brudną grę, że przyzwoity człowiek nie może w niej uczestniczyć. Wystarczy przestrzegać prostej zasady: „szanując właściwą życiu wspólnoty politycznej autonomię, trzeba pamiętać jednocześnie o tym, że nie może być ona rozumiana jako niezależność od zasad etycznych” [Jan Paweł II do parlamentarzystów polskich].

 

Personalizm

Poza oczywistym dla każdego absolutyzmem etycznym, Jacek Bartyzel zwraca uwagę na inną – równie fundamentalną przyczynę nieufności konserwatystów wobec demokracji:

"Ma zatem rację Kelsen także wtedy, kiedy uważa, że spór demokracji z autorytaryzmem ma odbicie w filozoficznej kontrowersji myślenia krytyczno-racjonalistycznego z metafizycznym, uznającym możliwość poznania absolutnej prawdy i absolutnego dobra." [J. Bartyzel, dz.cyt.]

Rozwinięcie tego stanowiska w postaci przeciwstawienia myśleniu metafizycznemu dialektyki budzi jednak wiele wątpliwości. Wydaje się bowiem, że współcześnie stanowisko krytyczno-racjonalistyczne jest tożsame ze stanowiskiem naukowym. A to ma ograniczone zastosowanie – dostrzegane także przez naukowców (poza nielicznymi nawiedzonymi ideologami, którzy sprzeniewierzają się nauce w imię ideologii).

Z drugiej strony nie ulega wątpliwości, że "myślenie metafizyczne" jest domeną filozofii. Mamy więc opozycję nauka – filozofia, która nie jest nie do przezwyciężenia. Warto w tym miejscu przywołać metaforę dwóch skrzydeł użytą w encyklice "Fides at ratio".

Jacek Bartyzel zajmuje niestety inne stanowisko. Moim zdaniem jego myślenie jest przed-naukowe.

Aby każdy mógł sobie wyrobić własną opinię, przytaczam obszerniejszy fragment jego tekstu:

"Ontologiczna zasada tożsamości warunkuje uniwersalistyczne i organicystyczne wyobrażenia konserwatystów o naturze bytu społecznego. Umożliwia ona bowiem uznanie realności ontycznej takich wspólnot naturalnych jak rodzina, stan zawodowy czy naród (w przeciwieństwie do nominalizmu, który uznaje te struktury za sumę bytów indywidualnych i nazwę gatunkową, a nie za realne całości); przyznanie prymatu całości nad częścią; hierarchiczną i antyegalitarną koncepcję organizmu społecznego, w którym każda grupa społeczna i każda jednostka "czyni powinność swoją" jako naturalny i ustabilizowany organ wspólnoty;"

W dalszej części tekstu Autor snuje rozważania dotyczące państwa jako dobra wspólnego. Ta ze wszech miar słuszna koncepcja nie musi być jednak uzasadniana na gruncie metafizyki (i w praktyce nie jest).

Wracając do filozofii bytu: w filozofii współczesnej jest jej przeciwstawiana filozofia podmiotu .

Z punktu widzenia racjonalisty filozofia podmiotu zajmuje się światem, jaki jest dostępny naszym zmysłom. Natomiast filozofia bytu ma charakter spekulatywny.

Nie ulega wątpliwości iż świat dostrzegany przez nas jest w nieustannym ruchu (wszystko płynie) i teza o "ustabilizowanych organach" nie ma żadnego uzasadnienia. Ta stabilizacja jest więc co najwyżej zadaniem, a nie stwierdzeniem absolutnego stanu rzeczy.

Konserwatyści z powodu mylnego pojmowania rzeczywistości sprzeniewierzają się de facto misji "czynienia sobie Ziemi poddaną".

Aby zrozumieć to zadanie (panowania nad Ziemią), konieczne jest pełne zrozumienie naszej egzystencji – także w wymiarze metafizycznym. Stąd potrzeba syntezy filozofii bytu i filozofii podmiotu. I próba takiej syntezy została podjęta w kontekście personalizmu przez Karola Wojtyłę (zob. "Osoba i czyn").

Nie jest więc przypadkiem, że mówiąc o demokracji nawiązuje on do personalizmu. "Autentyczna demokracja możliwa jest tylko w państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej" [Centesimus annus].

 

Czy demokracja może rozwijać się bez udziału przedstawicieli konserwatyzmu?

Dotąd argumentowałem dlaczego konserwatyści nie powinni odrzucać demokracji. Sprawa jest jednak o wiele poważniejsza niż mogłoby się wydawać. Bowiem to konserwatyzm dzierży klucz do rozwiązania problemów, z których demokraci doskonale sobie zdają sprawę. Odsuwając się na bok, konserwatyści szkodzą nie tylko sobie, ale wbrew swym intencjom występują przeciw dobru ogółu.

O jakich problemach mowa? Zgadzam się z Krzysztofem Nowetą ["Szanse i zagrożenia demokracji w nauczaniu Jana Pawła II"], który zwraca uwagę na kluczową dla tej sprawy wypowiedź T. Stycznia: "Kryzys współczesnych demokracji ujawnia się też przez to, że warstwom rządzącym zabrakło dziś precyzyjnych, moralnie rzetelnych kryteriów różnicowania i oceny roszczeń różnorakich grup, które się organizują i szukają dla siebie siły przebicia w społeczeństwie. Chodzi i o to, że warstwy te przejawiają niepohamowaną tendencję do rozdzielania dochodu społecznego i władzy wedle korzyści własnej wyłącznie klasy społecznej. Chwiejność systemu wartości i tendencja elit władzy do faworyzowania swych partykularnych interesów idą w parze. I właśnie w obliczu tych problemów ujawnia swą ostateczną niewydolność relatywistyczna koncepcja demokracji. Musi ona bowiem wciąż oscylować między dwiema skrajnymi strategiami: skrajnością polityk podziału dochodu bez jakichkolwiek kryteriów a skrajnością nieokiełznanego indywidualizmu, zwalczającego wszelkie polityki podziału i usiłującego pozbawić wszelkiej treści nie tylko państwo społeczne, lecz całą sferę polityki w ogóle"

[T. Styczeń, Osoba i czyn a pontyfikat Jana Pawła II, w: K. Wojtyła, Osoba i czyn oraz inne studia antropologiczne, pod red. T. Stycznia, Lublin 1994, ss. 39-40.]

 

Podsumowanie

Ostrze krytyki konserwatyzmu powinno być wymierzone w demokrację liberalną, a nie demokrację jako taką. Dlaczego więc konserwatyści postępują inaczej?

Pewnie z wielu różnych przyczyn: nadmiernego przywiązania do doktryny, uwiedzenia "konserwatywnym liberalizmem" czy podziwu dla skuteczności liberalizmu w walce z socjalizmem.

Optymizmem napawa fakt, że zdarzają się wśród konserwatystów także tak jednoznaczne głosy jak Michała Nowodworskiego [ "Liberalizm – definicja bestii"]


Tekst był publikowany na blogu http://www.fronda.pl/jurekw/blog/

Czytany 6548 razy Ostatnio zmieniany środa, 12 maj 2010 18:28
Jerzy Wawro

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Więcej w tej kategorii: Jakiej konstytucji potrzebuje Polska? »