Konserwatyzm
środa, 12 maj 2010 16:00

Kto rządzi Polską

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

W okresie PRL Polską rządził komunistyczny reżim a teraz mamy liberalną demokrację. Jak wiemy, komuniści to było samo zło. Nie to co teraz. A jednak – jeśli się uważnie przyjrzeć, to pod pewnymi względami mamy o wiele gorzej. Jednym z takich kryteriów, które wykazuje znaczący regres jest odpowiedzialność. Komunistom nie przyszłoby do głowy mówić w trakcie swych rządów: my tylko próbujemy, postulujemy, pokazujemy jak być powinno – a tak naprawdę to ta paskudna "reakcja" rządzi krajem – my nie mamy z tym nic wspólnego. Wręcz przeciwnie. Niezależnie jak kiepsko udawało się im realizować swe zamierzenia – upierali się że to właśnie jest socjalizm. Dzisiaj jest inaczej. Polska jest rządzona przez liberałów i socjalistów, którzy czasem się ze sobą spierają, a czasem współpracują. Jednak jedni i drudzy (jako jedyni) mają znaczący wpływ na to co w Polsce się dzieje. Jeśli jednak napisać że w Polsce rządzą liberałowie z socjalistami, to można być pewnym głosów oburzenia. Zwłaszcza ze strony liberałów. Ależ skąd! To nie ma nic wspólnego z liberalizmem! Liberalizm to Smith, Mises i Janusz Korwin Mike. A w Polsce rządzi na przemian lewica pobożna i lewica bezbożna (jak napisał jeden z czytelników moich komentarzy). Te wyjątkowo bezczelne łgarstwa mają jeden cel: uciec od odpowiedzialności, która w demokracji może utrudnić karierę polityczną. A kariera przecież to rzecz najważniejsza.

 

Aby pokazać, że powyższa opinia dotycząca rządów liberałów i socjalistów nie jest wyssaną z palca – dokonałem analizy sytuacji w Polsce z uwzględnieniem kryteriów, które zawarłem w poprzednim swoim tekście (dotyczącym klasyfikacji nurtów politycznych).

Wartości

 

Naturalne potrzeby empatii i opartego na solidarności współdziałania są kanalizowane w postaci akcji charytatywnych i działań organizacji o marginalnym znaczeniu. Gdy podejmowane są znaczące dla państwa lub społeczeństwa decyzje – taka postawa się nie liczy. Pozostaje prywata, indywidualizm i myślenie w duchu bizantyjskim. W ten sposób – bez liczenia się z dobrem obywateli – została przeprowadzona "prywatyzacja", czyli wyprzedaż majątku . W jej początkach ideolodzy (Janusz Lewandowski, Leszek Balcerowicz) wprost mówili, że celem jest szybkie dokonanie tak znaczących zmian, by nie dało się tego odwrócić. Chodziło więc wyłącznie o liberalną ideologię, dla której wartością kluczową jest własność prywatna. O wartości osoby i zasadach etyki nie ma co w tym kontekście wspominać. Chciwość jest wszakże dla liberałów cnotą. Bożek chciwości jest czczony w kulcie zaradności. Kluczowym argumentem w debatach publicznych jest piętnowanie przeciwników jako nieudaczników i frustratów. Ta zaradność dotyczy także (a może: przede wszystkim) działań związanych z grabieniem państwa (doskonale tu pasuje metafora "czerwonego sukna" użyta Sienkiewicza w Potopie). Obserwujemy przy tym doskonałą współpracę między socjalistami a liberałami. Pierwsi wykorzystują swoje etatystyczne układy, moszcząc sobie ciepłe posadki w urzędach. Drudzy poszli w biznesy, które w znacznej części opierają się na wykorzystywaniu nierówności tworzonych – z głupoty lub pazerności – przez wspomnianych urzędników (do tego dochodzi korupcja i kolesiostwo).

Jedni i drudzy potrzebują (tak jak niegdyś komuniści) idei mobilizującej, która równocześnie usprawiedliwiałaby ich działania. Stąd te bizantyjskie pomysły jak Euro 2012, różne formy komputeryzacji, czy bardziej lub mniej zbędne "reformy".

 

Wolność i sprawiedliwość

 

Wspomniany na wstępie brak odpowiedzialności sprawia, że wszelkie deklaracje dotyczące wolności i sprawiedliwości (w tym zapisana w Konstytucji sprawiedliwość społeczna) pozostają pustosłowiem. Charakterystyczne dla liberałów utożsamianie sprawiedliwości z praworządnością sprawia, że całkiem niepostrzeżenie przeszliśmy od zasady: "co nie jest zabronione to jest dozwolone" do "twarde prawo ale prawo". Politycy, którzy aktualnie sprawują władzę są przekonani, że państwo jest ich własnością, którą zdobyli dzięki wyborom (wielokrotnie dawał wyraz takim przekonaniom B. Komorowski, który jest obecnie jednym z poważniejszych kandydatów na prezydenta). Ustanawiają sobie więc takie prawa, jaki im się podoba. A ludziom, którzy w wyniku tego cierpią niesprawiedliwość mówią: twarde prawo ale prawo. Jaskrawym przykładem takich działań było pozbawienie tysięcy rodzin mieszkających w pobliżu granicy źródeł utrzymania, jakim był dla nich drobny handel przygraniczny.

Wolność z kolei nie jest bynajmniej związana z tworzeniem warunków swobody działania obywateli w personalistycznym duchu poświęcenia i solidarności. Tak jak na całym świecie aktualna wykładnia wolności nazywa się liberalizacja i dotyczy głównie wolności działania osób prawnych (w tym wielkich korporacji). A że te działania prowadzą często do zniewolenia ludzi – to przecież wynik nieuchronnych praw rynku. Drobny biznes, który mógłby przynieść znaczący wzrost dobrobytu większości obywateli jest systematycznie niszczony we wspólnym działaniu zwolenników liberalizacji i regulacji prawnych. W tym bynajmniej nie ma żadnej sprzeczności. Dlatego zdarza się, że jedna osoba podejmuje działania w obu kierunkach. Przykładem może być Leszek Balcerowicz, który pod hasłami liberalizacji zmniejszał podatki korporacjom i podnosił drobnym przedsiębiorcom.

 

Świat idei

 

Końcówka rządów komunistów nie należała bynajmniej socjalistów, ale do bezideowych cwaniaków. Stąd tak łatwo przechrzcili się oni na demokrację. Taka bezideowość wydaje się fundamentem III RP. Nie ma więc ścierania się różnorodnych idei w przestrzeni publicznej. Ta doskonała realizacja liberalnej zasady unikania konfliktów niesie ze sobą skutki, które były łatwe do przewidzenia. Przecież ideologowie nie odstąpili od swych przekonań. Albo więc je ukrywają, nie prezentując prawdziwych motywów swych działań, albo starają się zaprezentować swe mniemania jako obiektywną prawdę. W tej sytuacji zdrowe spory ideowe zostały zastąpione przez piętnowanie inaczej myślących jako ludzi nieomalże pozbawionych rozumu. Ten pozorny konsensus kryje oczywiście bardzo konkretną ideologię, która nie podlega dyskusji. Warto zwrócić uwagę na główne elementy tej ideologii:

  1. Ekonomizm. Wszystko co ma znaczenie w życiu społecznym, ma też swoją wartość wyrażoną w pieniądzu.

  2. Praktyczny materializm. W życiu publicznym są bez znaczenia nie tylko kwestie metafizyczne, ale także etyka, która zostaje zredukowana do literalnej zgodności z  prawem. Troska o dobra niematerialne to wyłącznie wynik ustępstw wobec grup wpływu.

  3. Absolutyzacja racjonalizmu. Wyraża się ona między innymi przekonaniem, że jesteśmy zdeterminowani obowiązującymi prawami i regułami (prawa rynku, wymogi międzynarodowych instytucji).

  4. Podporządkowanie osób instytucjom (osobom prawnym) i mechanizmom ekonomicznym (prymat kapitału przed pracą).

Widać więc, jak próba realizacji utopii wolności skutkuje bardzo konkretnym zniewoleniem.

 

Wspólnota

 

Polska konstytucja zaczyna się prawie tak jak amerykańska słowami "my naród". Ale w tym wypadku "prawie" robi zasadniczą różnicę. Zaraz potem Polacy dodają objaśnienie, co słowo "naród" dla nich znaczy: "wszyscy obywatele Rzeczypospolitej". Dla autorów naród nie jest podmiotem. Nie jest nim także rodzina. Są nim obywatele. To podkreślenie indywidualizmu nie jest bynajmniej przypadkowe. Ma ono zasadnicze znaczenie dla kierunku przemian, jakie dokonały się w Polsce na przestrzeni ostatnich 20 lat. Nie tylko odrzucono ideę narodu jako wspólnoty, ale także państwo nie jest postrzegane jako dobro wspólne. Nic więc dziwnego, że pojawia się fałszywa alternatywa liberalno-socjalistyczna: obywatel ma się sam o siebie zatroszczyć albo państwo ma się zatroszczyć o niego. Nie ma wspólnoty wolnych ludzi. Jest tylko walka grup interesów.

 

Społeczeństwo

 

Rozpoczęty w Oświeceniu proces wypychania religii z głównych dziedzin życia społecznego nie został skompensowany wypracowaniem alternatywnych zasad etyki. Problem był dostrzegany przez komunistów, którzy próbowali sformułować alternatywne dla chrześcijaństwa systemy wartości. Dla liberałów ten problem nie istnieje. Tymczasem życie w społeczeństwie wymaga wielu trudnych decyzji. Jeśli nie przyjmiemy jakiegoś wspólnego systemu etyki, stajemy wobec nich bezradni. Chrześcijanie wyrażają w tej sytuacji swoje obawy, że "jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno" – co ma swoje znaczenie także w sytuacji, gdy istnienia Boga uznamy za kwestię nieistotną. Praktycznym rozwiązaniem tego problemu jest posunięty do granic absurdu parlamentaryzm. Chęć regulowania wszystkiego przepisami prawa jest nie tylko jawnym zaprzeczeniem wolności. Rodzi niebezpieczeństwo naruszania najbardziej elementarnych zasad, wypracowanych przez tysiące lat rozwoju ludzkości (jak niszczenie rodzin poprzez traktowanie ich jak jedno lub dwupłciowe stada). Burzy też warunki naturalnego rozwoju społeczeństwa. W Polsce absolutnie nie ma mowy o takim ewolucyjnym rozwoju. Mamy z jednej strony panującą "religię konkurencyjności" a z drugiej ustawiczne rewolucyjne "reformy". A na dodatek wysyp mędrców, którzy doskonale wiedzą, co dla społeczeństwa jest najlepsze. Magia władzy działa z jednakową siła na polityków każdej opcji. Do miary symbolu urasta porównanie tego co mówił liberał Tusk na temat totalnej inwigilacji kierowców przed dojściem do władzy z decyzjami podjętymi na stanowisku premiera (na przeszkodzie stanął wyłącznie brak środków). Czyli znów mamy starcie liberalizmu z socjalizmem i złudne wrażenie, że o coś ważnego w tej grze chodzi, dlatego musimy w niej uczestniczyć. Malejący udział społeczeństwa w życiu publicznym dobitnie świadczy o tym, że w swej masie Polacy podejmują bardzo racjonalnych wyborów. Dalszym krokiem powinno być całkowite odwrócenie się obywateli od polityki i tworzenie alternatywy w codziennym działaniu. Niestety – to nie jest możliwe, gdyż stosunki obywatel – państwo coraz bardziej przypominają warunki totalitaryzmu, a indywidualne działania – jak to trafnie określił Rafał Ziemkiewicz – przypominają brodzenie w kisielu. Swoboda działania i optymalne warunki rozwoju osób nie są w polu widzenia polityków. Społeczeństwo jest obszarem walki grup interesów. Kto silniejszy – ten zwycięża.

Czy w tej walce obowiązują jakiekolwiek zasady? Gdy poddamy to w wątpliwość, liberałowie przypominają o etycznych pismach A. Smitha i przywołują konserwatywno-liberalne ideały. Jak one wyglądają w praktyce? Problemy społeczne stają się istotne jedynie wtedy, gdy można je wykorzystać w politycznej walce. Tak samo instrumentalnie są traktowane idee takie jak tolerancja, poszanowanie prywatności. Wywlekanie intymnych brudów to nieomal narodowy sport. Nie istnieje coś takiego jak przyzwoitość w życiu publicznym. Na tak jawne kłamstwa, jakie można usłyszeć od obecnej władzy, mającej liberalne korzenie – nawet postkomuniści nie potrafili się zdobyć. Na horyzoncie pojawiają się kolejne niebezpieczeństwa. Ograniczenie pedagogiki do kształcenia fachowców i przyjęcie przez kulturę służebnej roli względem ideologii. Te tendencje są już widoczne.

 

Demokratyczne państwo

 

Państwo jawi się rządzącym politykom jako polityczny łup, organizacja podobna do dużego przedsiębiorstwa, aparat ucisku lub dojna krowa. Z cała pewnością państwo nie jest dla nich dobrem wspólnym, a jego celem nie jest zapewnienie obywatelom równych, sprzyjających warunków wszechstronnego rozwoju. Pod adresem państwa formułuje się różnorakie wymagania. W sumie sprowadzają się one do aktywnego udziału w przepływie wartości (majątku). Różnica między liberałami a socjalistami polega na tym, że według liberałów ma to być przepływ od biednych do bogatych, a według socjalistów odwrotnie. Ale to nie ma większego znaczenia. W rzeczywistości istotne jest tylko to, by móc uczestniczyć w tym przepływie i zagarnąć odpowiednią część dla siebie.

Tak zorganizowane państwo nie jest w stanie działać zgodnie z zapisanymi w konstytucji regułami. Dla przykładu realizacja idei wolności poszerza obszar wolności silnych ograniczając wolność słabszych. Zasada pomocniczości jest pustym zapisem. Świadczy o tym między innymi głośna sprawa ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Podnoszone są różne aspekty tej sprawy, ale sprzeczność z konstytucyjną zasadą jakoś nikogo nie obchodzi.

Nie istnieje etos służby publicznej. Brak jest przejrzystości w działaniach władzy, a na dodatek rzadko kiedy problem ten jest dostrzegany. Demokracja z jednej strony jest ograniczana (po co pytać ludzi niekompetentnych o zdanie), a z drugiej – brak jest świadomości jej ograniczeń.

Współpraca między narodami jest zaś wyłącznie grą interesów. Stąd naturalne obawy przeciwników integracji, że interesy państw silniejszych zdominują Europę. Jednak zarówno liberałowie jak i socjaliści są przekonani, że ponad narodowymi interesami są wspólne przekonania europejczyków. Dlatego misja cywilizacyjna, która jest charakterystyczna dla krzewicieli jedynie słusznej ideologii (liberalnej demokracji) w polskich warunkach jest ukierunkowana na własnych obywateli.

 

Gospodarka

Polska korzysta z wzorów anglosaskich. Leszek Balcerowicz, który wywarł olbrzymi wpływ na kształt polskiej gospodarki uważa się za ucznia szkoły chicagowskiej. Oczywiście istnieje nadal sektor publiczny, który stanowi łakomy kąsek dla polityków. Mamy więc podział na liberalny sektor prywatny i etatystyczne zasady w sektorze publicznym. Ta sytuacja ułatwia działanie neoliberałom, którzy dążą do prywatyzacji zysków i uspołecznienia kosztów.

Aby takie działania były możliwe, konieczne jest odrzucenie zasad etyki w odniesieniu do gospodarki. Jak to zostało to opisane w dyskusji pod poprzednim moim tekstem: liberał jest konserwatystą tylko do pasa. Ten faryzeizm aż bije w oczy.

 

Podsumowanie

Jak starałem się dowodzić w poprzednich swoich tekstach – odpowiedzialność to podstawa konserwatywnego światopoglądu. Całkowity brak odpowiedzialności w Polsce jest ukrywany zalewem kłamstw. Dlatego prawi ludzie powinni zrobić wszystko co możliwe, aby dotrzeć do wyborców z prawdą i przedstawić im czytelną alternatywę. Problem w tym, że aktywni w życiu publicznym "konserwatyści" odrzucają demokrację. To moim zdaniem ubrana w jakieś wydumane teoryjki pogarda dla społeczeństwa. Fakt, że z polskim społeczeństwem nie jest wiele lepiej niż za Norwida. Ale ono nie jest aż tak głupie, by wybierać do władz ludzi okazujących mu pogardę (no chyba, że ta pogarda jest skierowana w kierunku osób, którymi wyborcy sami gardzą ;-)).

 

Na koniec czuję się w obowiązku poddać samokrytyce. Ja oczywiście wiem, że mój tekst to dowód na socjalistyczne zboczenie i całkowity brak zrozumienia. Paszkwil po prostu. Piszę o tym, by powstrzymać liberałów przed wylewaniem tutaj swych żali. Jeśli ktoś "nie rozumie" do tego stopnia jak ja – to naprawdę nie warto z nim dyskutować. Ja – ze wstydem przyznaję – też nie mam ochoty na dyskusję z liberałami. Z tych samych powodów, dla których W. Cejrowski uznał, że nie ma co dyskutować z posłanką Senyszyn.


Tekst był publikowany na blogu http://www.fronda.pl/jurekw/blog/

Czytany 21594 razy Ostatnio zmieniany środa, 12 maj 2010 16:26
Jerzy Wawro

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.