Konserwatyzm
środa, 12 maj 2010 16:02

Przyczynek do dyskusji o liberalizmie i wolności

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Jedną z podstawowych wolności jest wolność słowa. Przejawia się ona brakiem cenzury prewencyjnej. Jest to zagwarantowane w konstytucji. A ponadto – stanowi jeden z głównych postulatów liberałów. Warto więc zdawać sobie sprawę z tego, jak ta wolność w ich wydaniu wygląda w praktyce.

Kiedyś bezskutecznie usiłowałem umieścić krytyczny komentarz pod artykułem "W obronie chciwości" Tomasza Wróblewskiego (na blogu "Rzeczpospolitej"). Cenzura okazała się bardzo czujna.

Zirytowany napisałem polemiczny artykuł, który wysłałem do różnych czasopism. A ponieważ w liście był link do tego artykułu – mogłem obserwować, czy go ktokolwiek otworzy. Wynik był do przewidzenia: nikt nie był zainteresowany polemiką z panem Wróblewskim. Poniżej publikuję w całości tekst tej polemiki.

Zło neoliberalizmu w gospodarce

 

Jerzy Wawro, grudzień 2008

 

Ekonomia w służbie ideologii?

Jedną z kontrowersji związanych z obecnym kryzysem jest etyczna ocena działań, jakie do niego doprowadziły. Pojawiają się opinie (np. prof. Brzezińskiego), że obecny kryzys jest wynikiem działań nieetycznych. To nie w pełni jest prawdą. Aby bowiem dokonać takiej oceny, należałoby przyjąć jakiś powszechnie uznawany system etyczny. Takiego systemu nie ma. W świecie zachodnim coraz bardziej widoczne jest zderzenie chrześcijaństwa z nową para-religią, której na imię neoliberalizm. Najdobitniej wyraził to napięcie na łamach „Rzeczpospolitej”, Tomasz Wróblewski, głosząc pochwały systemu wartości opartego na twierdzeniu, że chciwość jest cnotą. Dla chrześcijanina jest jednym z grzechów głównych. Nie ma więc możliwości pogodzenia tych dwóch stanowisk. Nie istnieje coś takiego, jak liberalizm konserwatywny, a postawa promowana przez przedstawicieli obecnej władzy (Gowin, Kopacz): podejmując zadania w sferze publicznej, przekonania religijne należy pozostawić w przedpokoju, jest dla chrześcijanina nie do przyjęcia.

W jaki sposób w kraju przesiąkniętym chrześcijaństwem udaje się liberałom zachowywać realną władzę? Dzieje się tak między innymi dlatego, że gospodarkę przedstawiana jest jako skomplikowany mechanizm, który należy pozostawić w rękach fachowców, czyli ekonomistów. Oni zaś kreują się na naukowców. Nikt rozsądny nie będzie przecież dyskutował z osiągnięciami nauki! Tymczasem zarówno stosowana przez ekonomistów metodologia, jak i sposób argumentacji przypominają raczej gusła niż naukę. Nagminne jest wśród nich dowodzenie przez przykłady, mieszanie swoich przekonań z faktami i zakładanie związków przyczynowo skutkowych wyłącznie z powodu czasowej zbieżności zdarzeń. Nierzadko brak w ich działaniach nawet znamion rozsądku, który charakteryzuje pracę inżynierów. Świetnie to podsumował niegdyś jeden z profesorów Politechniki Rzeszowskiej, który po spotkaniu z Leszkiem Balcerowiczem, stwierdził: Nas inżynierów zadziwia jedno. Pan Premier bez wątpienia w tym co mówi ma rację! Problem w tym, że za chwilę przyjedzie inny ekonomista, głoszący całkowicie odmienne prawdy i on bez wątpienia także będzie miał rację! Najświeższy przykład potwierdzający trafność tego spostrzeżenia dotyczy wprowadzenia euro. Według Leszka Balcerowicza : Polsce się opłaci wejście do strefy euro – nasz wzrost byłby szybszy. Tymczasem Andrzej Sadowski stwierdził: Żaden z krajów, które weszły do strefy euro, nie miał szybszego wzrostu gospodarczego. Wręcz odwrotnie. […] Nie rozumiem zatem, dlaczego Polska po wejściu do euro miałaby być jedynym państwem, które będzie się od razu szybciej rozwijać.

Ponieważ sprawa jest zbyt poważna, aby poprzestać na ogólnikach, podam dwa konkretne przykłady. Pierwszy dotyczy terminologii. Tak jak w czasach komuny – swobodnie żongluje się terminami, podkładając pod nie różne znaczenia. Dla przykładu niska „wydajność pracy” miała być przez lata wystarczającym argumentem przeciw tym, którzy domagali się godziwego wynagrodzenia za swą pracę (ostatnio panuje doktryna „pracowitego Polaka w Londynie”, więc ten argument stracił na znaczeniu). W oczywisty sposób mieszano przy tym dwa pojęcia: wydajność pracy związana z pracowitością (praca wykonywana w jednostce czasu), oraz wskaźnik ekonomiczny liczony jako stosunek PKB do ilości pracujących. Drugi przykład dotyczy odniesienia teorii do praktyki. Mamy tu do czynienia z karygodną bezmyślnością – stosowaniem teoretycznych modeli bez krytycznej analizy ich adekwatności (doskonałym przykładem jest reforma ZUS). A na dodatek – z zadziwiającą nieodpowiedzialnością. Kiedy inżynier projektuje most, podobnie jak ekonomista stosuje matematyczne modele i dokonuje obliczeń pozwalających ustalić wszystkie istotne parametry. Później, gdy most jest gotowy dokonuje się prób obciążenia, podczas których inżynierowie zwyczajowo stoją pod mostem. Ekonomiści puszą się swą naukowością jedynie na etapie projektu (w ich wypadku należałoby raczej stosować termin „projekcja”). Zdarzenia, które miały miejsce w przeszłości są przedstawiane w zupełnie innej konwencji – jak opis zaburzeń atmosferycznych, na które nie mamy wpływu. Jako mieszkaniec strefy przygranicznej obserwuję od lat działania władz, prowadzące do podkopania ekonomicznych podstaw egzystencji wielu z okolicznych mieszkańców. A następnie ci sami „eksperci” biadolą nad ujemnym saldem wymiany z zagranicą i niedolą tzw. „Ściany wschodniej”. Ostatnio pozbawiono dochodu tysiące osób zarabiających jako „mrówki” na granicy Polsko-Ukraińskiej. Ich pognębienie nie byłoby pełne (widać doktryna „dożynania” jest nieodzownym uzupełnieniem polityki miłości), gdyby jakiś ekspert nie zrobił z nich idiotów tłumacząc w telewizyjnych wiadomościach że „prawo jest jednakowe dla wszystkich”.

 

Czy istnieją jakieś granice draństwa?

Nawet człowiek, który swoją uprzywilejowaną pozycję zawdzięcza wyłącznie ciężkiej pracy, staje niekiedy przed dylematem: czy może w spokoju delektować się swym bogactwem wobec wielkich obszarów ubóstwa wokoło? Nie ma tu jednej, uniwersalnej odpowiedzi. Ale bez wątpienia bogactwo używane dla dobra innych ludzi znajduje łatwiej usprawiedliwienie. To jest jeden z ważniejszych czynników rozwoju ludzkości (zgodnie z biblijną zasadą: komu więcej dano, od tego więcej się wymaga).Podsuwanie łatwych rozwiązań w rodzaju etyki opartej na chciwości, czy pochwała przeznaczania majątku na wyszukaną konsumpcję, to działania niegodziwe. Szkodliwe nie tylko w wymiarze społecznym. Kiedy zaś jednocześnie postuluje się działania pozwalające mnożyć bogactwa kosztem najuboższych – to – tym samym – przekracza się granice draństwa. Przykładowo, proszę spróbować znaleźć inną niż chciwość przyczynę, dla której zmuszono wszystkich obywateli do „zakupienia” nowych dowodów osobistych, które wkrótce i tak trafią do kosza (i jeszcze ta obrzydliwa propaganda: „nie pozbawiaj się zasiłku” – daj 30 złotych na dowód).

W każdym społeczeństwie okradanie ubogich jest oceniane – jednoznacznie – jako największe zło. Działalność liberałów poza stosowanymi metodami niczym od takich czynów się nie różni.

 

Zbawienna głupota

Chrześcijanin kierując się wskazaniami Ewangelii: „prawda was wyzwoli”, powinien domagać się, aby liberałowie przed wyborami głosili równie otwarcie jak Tomasz Wróblewski, iż chciwość jest cnotą, natomiast to co głosił Jan Paweł II to bzdury. Może ten sposób myślenia znajdzie poparcie większości. Demokratyczne wyroki stosunkowo łatwo jest zaakceptować. Trudniej pogodzić się z sytuacją w której głosowanie jest miarą skuteczności manipulacji, za jaką należy uznać kreowanie się liberałów na konserwatystów. W tym miejscu pojawia się jednak poważny problem. Każdy człowiek potrzebuje akceptacji przez siebie i innych. Niewielu patrząc rano w lustro potrafi powiedzieć: ok – jestem draniem i dobrze mi z tym. Większość drani to kochający mężowie i ojcowie (vide skrajny przykład Goebbelsa). Jak to możliwe? Należy docenić rolę jaką w tej postawie odgrywa zwyczajna głupota. Ludzie rozsądni mają skłonność do przypisywania innym zdolności do racjonalnego i krytycznego myślenia. Takie postawienie sprawy jest trudne także z tego powodu, że nazwanie kogoś głupcem jest w debacie publicznej uznawane za chamstwo i grozi przekształceniem dyskusji w „pyskówkę”. Jednak rozpowszechniony konformizm nie jest dobrym rozwiązaniem w tego rodzaju sytuacjach . O głupocie i głupcach nieraz mówił nawet Chrystus, którego postawa – niezależnie od tego czy ktoś wierzy w jego boskość – jest wzorem miłości.

Czy głupota może być grzechem? Przecież intelektualna ułomność nie jest niczyją winą! Ale tu nie chodzi o tego rodzaju głupotę. Biblijna głupota jest bliską krewną pychy, która popchnęła Adama do zerwania jabłka. Nie bez przyczyny Sokrates ostrzegał: strzeż się ludzi, którzy są pewni tego, że mają rację. To jeden z najprostszych przejawów głupoty – można go łatwo dostrzec wśród naszych czołowych ekonomistów. Taka postawa nie ma nic wspólnego z intelektualną sprawnością. Może ją przyjąć zarówno człowiek mało rozgarnięty jak i profesor uniwersytetu. Czyni ona człowieka nieprzemakalnym wobec wszelkich argumentów i zwalnia go z jakichkolwiek tłumaczeń i odpowiedzi na trudne pytania,dziennikarzy zwalnia nawet z ich zadawania.

 

 

 

Problem ideologii

Prawdziwe nieszczęście pojawia się wtedy, gdy ludzie nieroztropni (by użyć biblijnego określenia) mierzą się z problemami tego świata. W miejsce wysiłku, jaki zwykli ludzie podejmują w celu zrozumienie rzeczywistości, pojawia się odwaga w realizacji utopii. Powstają wówczas ideologie, dzięki którym wyżej wspomniany problem draństwa znajduje zadziwiające rozwiązanie. Zwykłe uprzedzenia, czy bardziej lub mniej uzasadniona niechęć, nie pozwalają przekroczyć granic wyznaczonych przez nasze człowieczeństwo. To jest możliwe dopiero dzięki ideologii. Wystarczy porównać występujący w Polsce lat 30-tych XX wieku antysemityzm – oparty na uprzedzeniach i niechęci z opartym na ideologii antysemityzmem niemieckim. To samo dotyczy waśni narodowościowych, fobii antychłopskich i różnic klasowych. Kiedy kilka lat temu ujawniono problem obozów pracy tworzonych dla Polaków w południu Włoch, zdawać by się mogło, że wywoła to powszechnie oburzenie. Tymczasem czołowy felietonista „Rzeczpospolitej”o liberalnych poglądach wyraził zadowolenie, że oto ktoś „zdołał rozpuszczone Peerelem Polactwo zmusić do pracy”.

Ideologia pozwala nie tylko usprawiedliwić każde draństwo, ale też uodparnia na każdą krytykę. Warto zwrócić uwagę na odbiór z jakim spotykają się krytyki Chomsky'ego, Stiglitza, czy ostatnio Naomi Klein. Czy jakiś liberał podjął z nimi kiedykolwiek merytoryczny spór? Przecież to socjaliści! Brak zdolności zajęcia krytycznej postawy wobec innych jest tylko wstępem do braku krytycyzmu wobec własnych działań ('dzięki ci Panie, że nie jestem jak ten celnik'). Na początku lat 90-tych jak większość młodych wówczas ludzi byłem zafascynowany dokonaniami Leszka Balcerowicza. Nieomal z wypiekami na twarzy sięgnąłem po książkę, jaką napisał po odejściu z rządu. To było duże rozczarowanie. Zamiast spodziewanych rozterek tytana pragnącego w skrajnie trudnych warunkach zapewnić rodakom 'życie udane a nie udawane', znalazłem egocentryczne polemiki – na przykład ze związkowcami, którzy śmieli przepytywać Wielkiego Ministra w kwestii reform….

 

Neoliberalizm w gospodarce

Na czym konkretnie polega zło liberalnej ideologii w gospodarce i co należałoby zmienić, aby się od niej wyzwolić? Największym problemem jest podporządkowanie ludzi nieludzkim strukturom, na które zwrócił uwagę Jan Paweł II. Funkcjonowanie tych struktur niszczy wolny rynek, gdyż mniej ważne staje się to, co kto robi, a bardziej to, jaką pozycję zajmuje w tych strukturach. W III RP pierwszy raz mieliśmy do czynienia z tym zjawiskiem przy okazji prywatyzacji, która zyskała miano „złodziejskiej”. Premie uzyskane dzięki niej rzeczywiście trudno określić inaczej, jak udział w grabieży. Wielkość tych udziałów wyznaczała właśnie pozycja w strukturze! W chwili obecnej sytuacja jest zbliżona do tej, jaka istnieje w innych krajach: system finansowy, państwo z nadmiernym fiskalizmem i uprzywilejowane korporacje służą głównie bogaceniu się tych, którzy uzyskali uprzywilejowaną pozycję, kosztem całej reszty. Można wskazać na wiele mechanizmów wykorzystywanych przy tej okazji – na przykład ten, który zidentyfikowano jako 'premie korupcyjne'. Najważniejszym jest jednak unikanie odpowiedzialności, przez obciążanie ryzykiem gospodarczym całych społeczeństw, podczas gdy ewentualne zyski są udziałem nielicznych. Dla ludzi inteligentnych i odpowiedzialnych istnieją pewne granice ryzyka których nie są oni skłonni przekraczać. W konsekwencji naprawdę duże pieniądze robią często ludzie, którzy niekoniecznie są wzorem cnót. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że pozycja jaką oni uzyskują pozwala na unikanie niepożądanych skutków podejmowanych decyzji. Jeśli uznamy, że nie ma wolności bez odpowiedzialności, to trzeba stwierdzić iż neoliberalizm z wolnością gospodarczą nie ma nic wspólnego.

 

Pochwała demokracji

Na to fundamentalne zło, dławiących przedsiębiorczość struktur, żaden rozsądny i prawy człowiek godzić się nie powinien. Różne poglądy na pozostałe aspekty funkcjonowania gospodarki są nie tylko czymś naturalnym, ale i pożądanym. Moim zdaniem na funkcjonowanie gospodarki powinno się patrzeć przez pryzmat podlegających moralnej ocenie czynów. Ponieważ zaś ta ocena bywa trudna – zwłaszcza, gdy dokonuje się z ideologicznego punktu widzenia, tak ważna jest demokracja. Umożliwia wypracowanie optymalnych decyzji na drodze konfrontacji stanowisk. Prawo do wspomnianej oceny powinno skutkować dialogiem między zwolennikami różnych stanowisk i ewolucyjnymi zmianami zgodnymi z opartymi o wiedzę decyzjami demokratycznej większości.

 

Zepsute wahadło

Według liberałów zmiany preferencji politycznych odbywają się według prostego schematu. W trudnych dla gospodarki czasach dochodzą do władzy liberałowie, którzy dokonują „trudnych reform”. Płacą za to utratą popularności, wskutek czego do władzy dochodzą zwolennicy rozdawnictwa, psujący gospodarkę. Taki opis trudno poddać krytyce, gdyż brak jest twardych danych, pozwalających go zweryfikować. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że powstał on przy założeniu bardzo pesymistycznej wizji społeczeństwa. Spróbujmy bardziej optymistycznie założyć, że na preferencje wyborcze wpływa poczucie sprawiedliwości. Trudno powiedzieć, czy składane przy tej okazji obietnice są kłamliwe, czy też dopiero po przejęciu władzy ogrom problemów znajduje jedno proste, liberalne rozwiązanie: TINA (od ang. There Is No Alternative – nie ma alternatywy). Faktem jest, że nikt nie próbuje podważać status quo. Dla odwrócenia uwagi podejmuje się więc drażliwe kwestie społeczne, podejmując próby regulacji nawet w sferze obyczajowej, gdzie wystarczającym regulatorem jest tradycja i dobre obyczaje (zakładam, że to nie jest prawdziwy cel dążenia do władzy). Przychodzi rozczarowanie i wyborcze wahadło waha się w drugą stronę.

Czy zatem rzeczywiście nie ma alternatywy? Zacząć trzeba od zrozumienia problemu. Koniec komunizmu nastąpił, gdy społeczeństwa biorąc na serio głoszone ideały sprawiedliwości, zaczęły domagać się jej realizacji. Podobnie przezwyciężenie liberalizmu może nastąpić z chwilą, gdy zaczniemy domagać się od piewców wolności gospodarczej jej realizacji w praktyce.

Jest doskonała okazja: rząd w imię wojny z Radiem Maryja utrudnia realizację geotermii w Toruniu. Zdaje się, że wolność jest wówczas, gdy dotyczy każdego w równym stopniu – nawet gdy nazywa się Rydzyk. A tak na marginesie: pomysł, by minister musiał zatwierdzać zbiórki na jasno określone przedsięwzięcie gospodarcze chyba do liberalnych nie należy… Czekamy więc na ostrą reakcję obrońców wolności!

 

Wolność słowa

Sytuacja jest o tyle trudna, że udało się wykształcić w Polsce nowy rodzaj cenzury. Komuniści potrzebowali do tego kontroli wszystkich mediów i armii urzędników. Liberałom udało się wprowadzić kontrolę umysłów. O tym nawet Orwellowi się nie śniło. Gdy kontrowersyjny tekst Tomasza Wróblewskiego „W obronie chciwości” pojawił się na blogu Rzeczpospolitej z zachętą do komentowania, próbowałem umieścić swój komentarz. Nie udało się to, choć poprzednie kilkadziesiąt (a może i więcej) moich komentarzy pojawiało się bez problemów. Po interwencji w redakcji dostałem odpowiedź: „Komentarze użytkowników przysyłane do redakcji nie są wycinane.

Po prostu publikujemy tylko wybrane”.

To nie jest wyjątek. Na przykład przeglądając komentarze na onet.pl, chyba nikt nie przypuszcza, że to forum jest moderowane (zalew chamstwa, pomówień i głupoty jest tam wyjątkowo duży). Ale na komentarze naruszające liberalne doktryny redaktorzy są bardzo wrażliwi. Kiedyś się uparłem pragnąc dociec przyczyny, dla której moja informacja dotycząca klastrów gospodarczych jest „wycinana”. Najwyraźniej przyczyn nie znaleziono, bo komentarz został opublikowany z „przeprosinami za zwłokę”.

Niniejszy tekst też ma nikłe szanse na publikację w dużych mediach, choćby z uwagi na użycie imienia świętego Leszka bez należytego szacunku. Jednak w oczach mam Jana Pawła II, który w ostatnich dniach życia ze wszystkich sił chciał przemówić wbrew przeciwnościom. To nie pozwala na milczenie.

 

Jerzy Wawro


Tekst był publikowany na blogu http://www.fronda.pl/jurekw/blog/

Czytany 22514 razy Ostatnio zmieniany środa, 12 maj 2010 16:25
Jerzy Wawro

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.